wtorek, 29 lipca 2014

Cudze chwalicie a swoje macie jeszcze lepsze.

Dzisiaj impreza, a twarz nie wyjściowa - pora więc na zakupy. Wchodzisz do drogerii a tam tony kosmetyków. Na półkach pełen przekrój kolorówki i pielęgnacji, na pewno znajdziesz coś dla siebie. Jedyne co Cię ogranicza, to fundusz. Bo przecież im bardziej luksusowa i znana firma tym drożej. Ale czy lepiej?

 


 Polski rynek kosmetyków jest wart ok 7,2 mld złotych. (źródło: Parkiet, 12 kwietnia 2010 r.) Dużo czy mało? Oczywiście prym wiodą tutaj kobiety - to ona są w stanie wydać ostatnie groszaki na nową pomadkę czy lakier do paznokci. Może sama nie jestem dobrym przykładem, bo jako wzorowy skąpiec zawsze przeliczam gotówkę na ilość potencjalnie możliwych zakupów zdrowego jedzenia, to jednak czasami dam się porwać odrobinie konsumpcjonizmu (chociaż w większości przypadków decyduję się jednak na zakup produktów do pielęgnacji). Jako że poprosiłam złotą rybkę - "chcę być niczym Cameron Diaz"-  to musiałam przyjąć wszystkie jej zalety i defekty, co w konsekwencji poskutkowało (podobnie jak u niej) cerą trądzikową, która nie chce słyszeć o zbyt częstych kontaktach z produktami kolorowymi. Co więcej, nie dopuszcza do siebie myśli o wyglądaniu pięknie w towarzystwie wielobarwnych cieni do powiek, soczystych pomadek do ust i cukierkowych różów do policzków. Dlatego, gdy już pojawi się myśl " dzisiaj zrobię się na bóstwo" i zaczynam zabawę w makijażystkę (nie chcę nawet wspominać Wam o moim zmyśle i talencie artystycznym) często kończy się to tak (dlatego właśnie pozwólcie, że oszczędzę Wam rad na temat tego jak się malować i wyglądać bosko w makijażu typu no make-up) :

Nie martwię się, jak tylko będę sławna i bogata to stanę się też i piękna

Tak jak kolorowych kosmetyków w mojej kosmetyczce jest jak na lekarstwo, tak kilka produktów do pielęgnacji można w niej znaleźć. Decydując się na zakup kolejnych, często zwracam uwagę na firmę. Ale! Nieważne jest dla mnie znane logo, które po wyciągnięciu kosmetyku z torebki krzyczy "heloooł, koszt tego towarku to mini-fortuna". Już na parę drogich bubli dałam się nabrać, dlatego z racji sędziwego wieku i bogatego doświadczenia szukam tego co dobre i przystępne cenowo, a co najważniejsze wychodzi z polskich fabryk. Jest to dla mnie bardzo istotne, gdyż wiele naszych rodzimych firm tworzy kosmetyki naprawdę świetne jakościowo, korzystając z naszych krajowych dobrodziejstw natury. Mam taką jedną niepisaną zasadę - jedz i smaruj się tym co Cię otacza, wspieraj i kupuj to co polskie. Przedstawię Wam teraz firmy, o których gdzieś już pewnie słyszeliście jednak zafascynowani kolorowymi reklamami najpopularniejszych międzynarodowych gigantów,  częściej wyciągacie ręce po to co znane, dobre i droższe niż po to co nieznane, dobre i tanie.




Jedna z moich ukochanych polskich marek. Jako producent kosmetyków naturalnych bazuje na tym co daje nam otaczająca nas przyroda. Firma powstała w 1992 roku, założył ją Pan Stanisław Piela, który postanowił wykorzystywać jeden z mniej znanych składników kosmetycznych - ekstrakt z kory brzozy, który zawiera betulinę i kwas betulinowy. Wszystkie produkty są przeznaczone do skóry wrażliwej i skłonnej do alergii - nie zawierają żadnych sztucznych konserwantów, zapachów, parabenów, SLSów i silikonów. Co ważne, asortyment stale się powiększa - mamy już do wyboru kremy, żele i mleczko do mycia twarzy, tonik, płyn micelarny, balsamy i żele do mycia ciała... Ceny są przystępne - od 8,56 zł za pomadkę do ust do 35,65 zł za balsam do ciała. 

Miałam okazję używać dwóch produktów. Krem sprawdza się idealnie, żel lekko wysusza (zawartość kwasu salicylowego). Obecnie planuję przetestować płyn micelarny, tonik hibiskusowy i  oczyszczające mleczko arnikowe.


Tej firmy chyba nie muszę przedstawiać. Swoją nazwę zawdzięcza nazwisku słynnego profesora z Uniwersytetu Wrocławskiego, który jako pierwszy zainteresował się dobroczynnym działaniem torfu a następnie opatentował metodę jego ekstrakcji. Regeneracja, odżywienie i poprawa kondycji skóry - Torf tołpa:® zawiera wiele cennych aminokwasów, przeciwutleniaczy oraz mikro i makroskładników. Zmywanie makijażu, ukojenie skóry, delikatny i bardzo przyjemny zapach oraz niesamowita wydajność - opakowanie 400 ml używałam chyba z 5 miesięcy. Niestety, obecnie zostały mi ostatnie 3 kropelki na dnie a jako, że temperatura na zewnątrz sięga 33 stopni co w połączeniu z moją irytacją związaną z robieniem zakupów skutkuje myciem twarzy zwykłą wodą niegazowaną. Cena produktów marki Tołpa nie jest wysoka- od 5,56 zł za maseczkę do twarzy do ok 56 zł za kremy specjalistyczne do cery dojrzałej ( kremy nawilżające, matujące, odżywcze kosztują około 30- 40 zł).

Telefon nie chce ze mną współpracować w robieniu zdjęć, a baterie do aparatu właśnie wybuchły podczas ładowania. I masz babo placek - tak to się chyba mówi?


I tu mnie macie. Firma Glenmark nie jest polską firmą. To wielka światowa korporacja, która zajmuje się zarówno produkcją leków jak i suplementów diety oraz tego oto cuda.

Krem można kupić w aptece- cena 16,99 zł. Jest to jedyny produkt z serii 4Akne.

Krem został wyprodukowany w Polsce ( Laboratorium Kosmetyczne Floslek ), dlatego postanowiłam zaliczyć go do godnych polecenia polskich produktów. Jako jakże szczęśliwa posiadaczka cery mieszanej, która uwielbia taplać się w sebum - szczególnie na nosie i czole - nigdy nie mogłam znaleźć produktu, który chociaż na godzinę dobrze by zmatowił moją skórę. Pierwszy raz w historii całej galaktyki udało się to temu oto niewinnemu kremikowi. Ma dziwny zapach, bardzo charakterystyczny - nie da rady go pomylić z żadnym innym ( myślę, że to dzięki zawartości wyciągów z zieleniny: morszczynu, łopianu, rukwi wodnej, bluszczu, cytryny, szałwii i mydlnicy), na początku może Wam trochę przeszkadzać. Ja stosuję go rano i mam święty spokój na jakieś 2,5 godziny - tak, to naprawdę długo.



Firma istnieje na rynku od 1990 roku, w swojej ofercie ma ok. 400 kosmetyków. Jakiś czas temu do  asortymentu wprowadzono produkty, które bazują na naturalnych, certyfikowanych składnikach z bioupraw: kokos, aloes, bawełna, algi. Serie Kasztan, Karoten i Awokado nie zawierają alergenów i sztucznych barwników. Ostatnio przy okazji wyjazdu nad jezioro zaopatrzyłam się w ochronny krem do twarzy z filtrem. Najważniejszą kwestią jeśli chodzi o pielęgnację cery trądzikowej jest ochrona przeciwsłoneczna. Pewnie zaraz ktoś się odezwie, że powinnam stosować krem SPF50+, ale po prostu gdy byłam w drogerii to nie było takich w asortymencie ( przeznaczonych do cery mieszanej i tłustej).
Rzeczywiście ten krem jest lekki, nie powoduje aż takiego świecenia i co ważne nie bieli skóry. Z racji tego, że mam już sporą kolekcję, nie zauważyłam nowych pryszczy po zastosowaniu tego produktu. Chociaż generalnie nie jestem zwolenniczką pachnących mazideł do twarzy ( kolejna dawka zapychaczy i uczulaczy), to jednak jak na krem do opalania to cacko ma bardzo ładny i dosyć intensywny zapach, który jednak nie jest nachalny.

W Hebe jest obecnie w promocji - 9,99 zł. Taniocha i jeszcze dobre.
Miało nie być kolorówki, ale po dłuższym przemyśleniu sprawy i wyborze kitów oraz hitów zdecydowałam, że ta polska firma jest godna tego, abym o niej wspomniała. Znana wszystkim stałym bywalcom gabinetów dermatologicznych - Pharmaceris ( należąca do polskiego supergiganta Laboratorium Dr Irena Eris ) to marka produkująca dermokosmetyki sprzedawane w aptekach, które mają za zadanie pielęgnować skórę problemową. Wszystkich linii jest 14, ja wybrałam serię F (fluidową).

Nie jest może intensywnie kryjący, ale coś tam zakamufluje + SPF20

Gdybym teraz decydowała się na zakup, na pewno byłaby to ich nowość- fluid ochronno- kryjący z SPF50+. Wadą tych podkładów jest mała gama kolorystyczna i lekko żółtawe kolory. Zapłaciłam za niego ok 35 zł. Obecnie z racji trudnych kontaktów z moją skórą, wielkich upałów i czystego lenistwa, odstawiłam ten produkt na półkę - musi poczekać na jesień.


Zapewne znacie jakieś inne dobre, polskie kosmetyki - śmiało dzielcie się swoimi doświadczeniami i polećcie coś co sami używacie  - może sama wpadnę wreszcie w wir kobiecych zakupów?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz