niedziela, 17 sierpnia 2014

Szmatki

3 zasady, których trzeba przestrzegać żeby móc się nazywać blogerką modową:

  •  mieć tyle ubrań, żeby zrobić z garażu drugą garderobę;

  •  być "trendi" i czternaście razy dziennie pokazywać to na insta, fejsie i innych portalach społecznościowych, gdzie wierni czytelnicy mogą szybko i łatwo zlajkować najnowsze "stylizacje";

  •  znaleźć swoje modowe guru, inspirować się nim, a w konsekwencji -  zostać jego klonem.

     
    Kto zgadnie kogo to szafa?


Zabrałam się za pisanie bloga o modzie ( między innymi ), a nie spełniam żadnego z powyższych kryteriów. Mam mniej ubrań niż przeciętny żul spod sklepu, na moim insta zdjęcia pojawiają się średnio 2-3 razy w miesiącu a moje modowe guru chyba się jeszcze nie urodziło. Jednakże jak każda baba mam swoje małe zachcianki i jest kilka takich rzeczy, do których wzdycham za każdym razem, gdy zobaczę je u innych blogerek. Jestem w tej świetnej sytuacji, że nie pokazuję Wam żadnych outfitów (żeby nie powiedzieć stylizacji, co brzmi dla mnie tak durnie, że nie ma się co dziwić, że się potem cywile naśmiewają z blogerek. Ale przecież nikt normalny nie mówi " oto moje dzisiejsze ubranie", teraz musi być luksusowo i drogo a taki wydźwięk został obecnie nadany słowu "stylizacja"), przez co nie grozi mi fala krytyki i komentarzy negujących moje nieudolne próby łączenia bluzki ze spodniami (teraz żeby być "kul i trendi" trzeba nosić spodnie, spódnicę, sukienkę, sweter, kurtkę i czapkę jednocześnie, bo przecież "taka moda"). Jestem niemodna, nudna i zbyt banalna. Do fashion victim mi daleko, bo najchętniej przez cały rok ubierałabym się tak samo, nie zważając na to co proponują najwięksi wizjonerzy świata mody.

Constance-Victoria

Dobra, koniec gadania, pora odzyskać Wasz szacunek i  przedstawić mojego największego terminatora kobiecego stylu. Nie będzie to jak w przypadku Kasi Tusk - Olivia Palermo czy Tamary vel Macademian Girl- Anna Dello Russo. Nie będzie żadnej Małgorzaty - Sochy ani tym bardziej Kożuchowskiej. Zapomnijcie o Chiarze Ferrani i Kate Moss. Oto przed Wami redaktor naczelna francuskiego Vogue- Emmanuelle Alt.



Zawsze w spodniach (często skórzanych) i szpilkach, do tego marynarka albo niedbale włożona w portki koszula. Ktoś zapyta gdzie tu kobiecość? Ja odpowiem - wszędzie.
I chociaż jest to według mnie najlepiej ubrana kobieta, która wygląda zawsze zjawiskowo, wypracowała sobie swój własny, perfekcyjny styl, to nigdy na moim blogasku nie zobaczycie "stylizacji inspirowanej Emmanuelle Alt". Nigdy nie będę nawet próbowała wyglądać podobnie do Emmanuelle - zbyt wielkim darzę ją szacunkiem. Spójrzcie tylko co ona wyrabia z modą, jak się nią bawi, jednocześnie nie świrując i nie zostając ulicznym klownem.

To jest najcudowniejszy set jaki kiedykolwiek widziałam. Wszystko jest po prostu idealne.














Oczywiście wszystkie ubrania redaktor naczelnej, mimo iż bardzo klasyczne i ponadczasowe, pochodzą z najnowszych kolekcji - Balmain, Isabel Marant, Alexandra Wanga, Balanciagi, Saint Laurent. To domy mody, które idealnie wpasowują się w styl Emmanuelle, zawsze przecież na wybiegach można zobaczyć  u nich skórę, czerń, ćwieki, złote wykończenia.

Jeden z najsłynniejszych projektów Balmain

Przedstawiłam już Wam najpotężniejszą królową mody, pokazałam jej styl, który jest dla mnie idealny, teraz pora to wszystko zebrać w jedną całość.
Podsumowując:
  • czerń
  • biel
  • szarość
  • granat
  • ćwieki
  • cekiny
  • srebro
  • złoto
  • skóra (kurtki, spodnie, akcesoria)
  • marynarki (zarówno klasyczne jak i mocno zdobione)
  • jeans
  • koszule
  • szpilki i botki
  • sukienki w stylu Balmain
  • kapelusze
Niczego więcej nie uznaję. Jak tylko odbije mi sława i popularność, zrobię prawdziwą czystkę w szafie, powyrzucam to co nie spełnia powyższych kryteriów, obkupię się w klasyki i będę przez całe życie czarną wdową w skórzanych galotach. Każdy kto mnie zna, wie że nie dla mnie są rozkloszowane spódniczki, różowe bluzeczki i kwiatki we włosach. Dlatego nawet nie próbuję już robić z siebie słodkiej damulki w kwiecistej sukience. Tymczasem przedstawiam Wam moje must have na najbliższe sto lat.

Witajcie w mojej szafie... za 20 lat

Poznajcie mnie i mojego fit-stylowego męża





W takim stroju go poznałam

Kurtki, płaszcze, marynarki 

Skórzane kurtki to MUST MUST HAVE!

Taka stylówa chyba wzbudza lekki strach, ale co mi po tym.



Ruska czapka? Na zimę jak znalazł. I ta marynarka...


Oversizowe płaszcze - ubóstwiam

Buty trochę jak gumiaki na ryby, ale kto by się tym przejmował?



Tu już szaleństwo kolorów



O tym nie wspominając... ale uwiodła mnie ta marynarka :)
Miranda ma swojego stylistę, to prawda. Często wygląda świetnie, to też prawda. Ale ta torebka chyba prawdą nie jest...

Tu już ideał



Cekiny? Ja jestem na tak!

Gdybym wiedziała, że ta marynarka będzie na mnie czekać - pracowałabym na nią nawet 20 lat.






Ah to Burberry.

I ich płaszcze po 420 tys złotych. Tak, tak - dobrze przeczytaliście. To skóra aligatora.

Kurtka i biżuteria w jednym - (nie) oszczędność?








Spodnie i jeans

Nie przepadam zbytnio za dziurami w spodniach, ale nie które modele wyglądają zachęcająco




















Wszystko biorę oprócz dwóch kółek - NIE CIERPIĘ jazdy na rowerze







Krótkie też jest fajne




Buty, kapelusze, torebki, sukienki, spódniczki

























I jak? Podoba się?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz