wtorek, 29 lipca 2014

Cudze chwalicie a swoje macie jeszcze lepsze.

Dzisiaj impreza, a twarz nie wyjściowa - pora więc na zakupy. Wchodzisz do drogerii a tam tony kosmetyków. Na półkach pełen przekrój kolorówki i pielęgnacji, na pewno znajdziesz coś dla siebie. Jedyne co Cię ogranicza, to fundusz. Bo przecież im bardziej luksusowa i znana firma tym drożej. Ale czy lepiej?

 


 Polski rynek kosmetyków jest wart ok 7,2 mld złotych. (źródło: Parkiet, 12 kwietnia 2010 r.) Dużo czy mało? Oczywiście prym wiodą tutaj kobiety - to ona są w stanie wydać ostatnie groszaki na nową pomadkę czy lakier do paznokci. Może sama nie jestem dobrym przykładem, bo jako wzorowy skąpiec zawsze przeliczam gotówkę na ilość potencjalnie możliwych zakupów zdrowego jedzenia, to jednak czasami dam się porwać odrobinie konsumpcjonizmu (chociaż w większości przypadków decyduję się jednak na zakup produktów do pielęgnacji). Jako że poprosiłam złotą rybkę - "chcę być niczym Cameron Diaz"-  to musiałam przyjąć wszystkie jej zalety i defekty, co w konsekwencji poskutkowało (podobnie jak u niej) cerą trądzikową, która nie chce słyszeć o zbyt częstych kontaktach z produktami kolorowymi. Co więcej, nie dopuszcza do siebie myśli o wyglądaniu pięknie w towarzystwie wielobarwnych cieni do powiek, soczystych pomadek do ust i cukierkowych różów do policzków. Dlatego, gdy już pojawi się myśl " dzisiaj zrobię się na bóstwo" i zaczynam zabawę w makijażystkę (nie chcę nawet wspominać Wam o moim zmyśle i talencie artystycznym) często kończy się to tak (dlatego właśnie pozwólcie, że oszczędzę Wam rad na temat tego jak się malować i wyglądać bosko w makijażu typu no make-up) :

Nie martwię się, jak tylko będę sławna i bogata to stanę się też i piękna

Tak jak kolorowych kosmetyków w mojej kosmetyczce jest jak na lekarstwo, tak kilka produktów do pielęgnacji można w niej znaleźć. Decydując się na zakup kolejnych, często zwracam uwagę na firmę. Ale! Nieważne jest dla mnie znane logo, które po wyciągnięciu kosmetyku z torebki krzyczy "heloooł, koszt tego towarku to mini-fortuna". Już na parę drogich bubli dałam się nabrać, dlatego z racji sędziwego wieku i bogatego doświadczenia szukam tego co dobre i przystępne cenowo, a co najważniejsze wychodzi z polskich fabryk. Jest to dla mnie bardzo istotne, gdyż wiele naszych rodzimych firm tworzy kosmetyki naprawdę świetne jakościowo, korzystając z naszych krajowych dobrodziejstw natury. Mam taką jedną niepisaną zasadę - jedz i smaruj się tym co Cię otacza, wspieraj i kupuj to co polskie. Przedstawię Wam teraz firmy, o których gdzieś już pewnie słyszeliście jednak zafascynowani kolorowymi reklamami najpopularniejszych międzynarodowych gigantów,  częściej wyciągacie ręce po to co znane, dobre i droższe niż po to co nieznane, dobre i tanie.




Jedna z moich ukochanych polskich marek. Jako producent kosmetyków naturalnych bazuje na tym co daje nam otaczająca nas przyroda. Firma powstała w 1992 roku, założył ją Pan Stanisław Piela, który postanowił wykorzystywać jeden z mniej znanych składników kosmetycznych - ekstrakt z kory brzozy, który zawiera betulinę i kwas betulinowy. Wszystkie produkty są przeznaczone do skóry wrażliwej i skłonnej do alergii - nie zawierają żadnych sztucznych konserwantów, zapachów, parabenów, SLSów i silikonów. Co ważne, asortyment stale się powiększa - mamy już do wyboru kremy, żele i mleczko do mycia twarzy, tonik, płyn micelarny, balsamy i żele do mycia ciała... Ceny są przystępne - od 8,56 zł za pomadkę do ust do 35,65 zł za balsam do ciała. 

Miałam okazję używać dwóch produktów. Krem sprawdza się idealnie, żel lekko wysusza (zawartość kwasu salicylowego). Obecnie planuję przetestować płyn micelarny, tonik hibiskusowy i  oczyszczające mleczko arnikowe.


Tej firmy chyba nie muszę przedstawiać. Swoją nazwę zawdzięcza nazwisku słynnego profesora z Uniwersytetu Wrocławskiego, który jako pierwszy zainteresował się dobroczynnym działaniem torfu a następnie opatentował metodę jego ekstrakcji. Regeneracja, odżywienie i poprawa kondycji skóry - Torf tołpa:® zawiera wiele cennych aminokwasów, przeciwutleniaczy oraz mikro i makroskładników. Zmywanie makijażu, ukojenie skóry, delikatny i bardzo przyjemny zapach oraz niesamowita wydajność - opakowanie 400 ml używałam chyba z 5 miesięcy. Niestety, obecnie zostały mi ostatnie 3 kropelki na dnie a jako, że temperatura na zewnątrz sięga 33 stopni co w połączeniu z moją irytacją związaną z robieniem zakupów skutkuje myciem twarzy zwykłą wodą niegazowaną. Cena produktów marki Tołpa nie jest wysoka- od 5,56 zł za maseczkę do twarzy do ok 56 zł za kremy specjalistyczne do cery dojrzałej ( kremy nawilżające, matujące, odżywcze kosztują około 30- 40 zł).

Telefon nie chce ze mną współpracować w robieniu zdjęć, a baterie do aparatu właśnie wybuchły podczas ładowania. I masz babo placek - tak to się chyba mówi?


I tu mnie macie. Firma Glenmark nie jest polską firmą. To wielka światowa korporacja, która zajmuje się zarówno produkcją leków jak i suplementów diety oraz tego oto cuda.

Krem można kupić w aptece- cena 16,99 zł. Jest to jedyny produkt z serii 4Akne.

Krem został wyprodukowany w Polsce ( Laboratorium Kosmetyczne Floslek ), dlatego postanowiłam zaliczyć go do godnych polecenia polskich produktów. Jako jakże szczęśliwa posiadaczka cery mieszanej, która uwielbia taplać się w sebum - szczególnie na nosie i czole - nigdy nie mogłam znaleźć produktu, który chociaż na godzinę dobrze by zmatowił moją skórę. Pierwszy raz w historii całej galaktyki udało się to temu oto niewinnemu kremikowi. Ma dziwny zapach, bardzo charakterystyczny - nie da rady go pomylić z żadnym innym ( myślę, że to dzięki zawartości wyciągów z zieleniny: morszczynu, łopianu, rukwi wodnej, bluszczu, cytryny, szałwii i mydlnicy), na początku może Wam trochę przeszkadzać. Ja stosuję go rano i mam święty spokój na jakieś 2,5 godziny - tak, to naprawdę długo.



Firma istnieje na rynku od 1990 roku, w swojej ofercie ma ok. 400 kosmetyków. Jakiś czas temu do  asortymentu wprowadzono produkty, które bazują na naturalnych, certyfikowanych składnikach z bioupraw: kokos, aloes, bawełna, algi. Serie Kasztan, Karoten i Awokado nie zawierają alergenów i sztucznych barwników. Ostatnio przy okazji wyjazdu nad jezioro zaopatrzyłam się w ochronny krem do twarzy z filtrem. Najważniejszą kwestią jeśli chodzi o pielęgnację cery trądzikowej jest ochrona przeciwsłoneczna. Pewnie zaraz ktoś się odezwie, że powinnam stosować krem SPF50+, ale po prostu gdy byłam w drogerii to nie było takich w asortymencie ( przeznaczonych do cery mieszanej i tłustej).
Rzeczywiście ten krem jest lekki, nie powoduje aż takiego świecenia i co ważne nie bieli skóry. Z racji tego, że mam już sporą kolekcję, nie zauważyłam nowych pryszczy po zastosowaniu tego produktu. Chociaż generalnie nie jestem zwolenniczką pachnących mazideł do twarzy ( kolejna dawka zapychaczy i uczulaczy), to jednak jak na krem do opalania to cacko ma bardzo ładny i dosyć intensywny zapach, który jednak nie jest nachalny.

W Hebe jest obecnie w promocji - 9,99 zł. Taniocha i jeszcze dobre.
Miało nie być kolorówki, ale po dłuższym przemyśleniu sprawy i wyborze kitów oraz hitów zdecydowałam, że ta polska firma jest godna tego, abym o niej wspomniała. Znana wszystkim stałym bywalcom gabinetów dermatologicznych - Pharmaceris ( należąca do polskiego supergiganta Laboratorium Dr Irena Eris ) to marka produkująca dermokosmetyki sprzedawane w aptekach, które mają za zadanie pielęgnować skórę problemową. Wszystkich linii jest 14, ja wybrałam serię F (fluidową).

Nie jest może intensywnie kryjący, ale coś tam zakamufluje + SPF20

Gdybym teraz decydowała się na zakup, na pewno byłaby to ich nowość- fluid ochronno- kryjący z SPF50+. Wadą tych podkładów jest mała gama kolorystyczna i lekko żółtawe kolory. Zapłaciłam za niego ok 35 zł. Obecnie z racji trudnych kontaktów z moją skórą, wielkich upałów i czystego lenistwa, odstawiłam ten produkt na półkę - musi poczekać na jesień.


Zapewne znacie jakieś inne dobre, polskie kosmetyki - śmiało dzielcie się swoimi doświadczeniami i polećcie coś co sami używacie  - może sama wpadnę wreszcie w wir kobiecych zakupów?



sobota, 26 lipca 2014

Ale jestem brzydka.

Wstajesz rano z łóżka, idziesz do łazienki , stajesz nago przed lustrem a tam co? Grube nogi pokryte warstwą cellulitu, pośladki tak płaskie, że wyglądają jak przedłużenie pleców, włosy cienkie i przetłuszczone, piersi wiszące do pępka i pryszcze wielkości wulkanów. "Jak ja siebie nienawidzę" - myślisz. Od dzisiaj zero słodyczy,  codzienny jogging przed pracą i zakaz wyciskania syfów.  Mija pół roku - waga w dół, pośladki niczym u Jennifer Lopez a twarz gładsza niż po najdoskonalszej obróbce photoshopowej. Kolejny ranek - patrzysz w lustro a tam o zgrozo! Nogi krzywe, zęby żółte, za duży pieprzyk na twarzy i zadarty paznokieć lewej stopy... Skąd w nas te ciągłe kompleksy, które spędzają nam sen z powiek?

 



Idąc ulicą można bardzo łatwo dostrzec ludzkie kompleksy. Rękawiczki na dłoniach ubrane latem?  Łuszczyca i charakterystyczne dla niej plamy wywołują wstręt- zakrywam. Zgarbione plecy i zapadnięta klatka piersiowa? Jestem za chudy a żeby nie dostać po ryju będę udawać, że mnie nie ma. Jednoczęściowy strój kąpielowy? Po ciąży nie zgubiłam tych 7 kilogramów - wbiję się w tuszującą niedoskonałości lycrę. Ile ludzi tyle kompleksów. Jak to się dzieje, że się w ogóle pojawiają, czy należy z nimi walczyć i jak nie popaść w spiralę kompleksową?

Jak się okazuje, nie tylko zwykli śmiertelnicy walczą z uprzedzeniami dotyczącymi ciała. Osoby sławne i super gwiazdy także mają problem z akceptacją siebie.

Marta Wierzbicka

Marta Wierzbicka - znana z serialu " Na Wspólnej" i prowadzenia bloga http://lubieszpinak.blogspot.com/,  w wywiadzie u Kuby Wojewódzkiego przyznała się, że ma kompleks dużych piersi. Mało tego, opowiedziała jak wielką miłością darzy je, nazywając "wielkimi kur*ami". Po krótkim czasie i jakże skutecznej reklamie swojego biustu, Marta została twarzą (a raczej piersią) strojów kąpielowych i zapozowała dla Playboya.

Nienawiść przeistoczyła się chyba w miłość, bo program Kuby pomógł jej zainkasować za zdjęcia podobno pięciocyfrową sumkę.

 Cameron Diaz - jedna z najbardziej znanych hollywodzkich aktorek. Dla mnie kobieta idealna - piękna, mądra i niezwykle inspirująca (jedyne czego nie mogę jej wybaczyć to rozstanie z Justinem Timberlake'iem). Po publikacji jej książki "The Body Book" każda kobieta miała szanse poznać sekret cudownego wyleczenia z kompleksu, który nie dawał jej spokoju przez większość życia.



 Gwiazda przez wiele lat borykała się z trądzikiem, który spowodowany był fatalną dietą. Fast foody, słodycze i słodzone napoje zrobiły swoje - pryszcze cały czas pojawiały się na jej pięknej buźce - a przecież aktorce nie wypada mieć trądziku, którego na dodatek nie można łatwo zakryć przed kamerą.

Oj nie do twarzy jej z tymi pryszczami.

Na szczęście Cameron szybko poszła po rozum do głowy - radykalnie zmieniła sposób odżywiania, wróciła do uprawiania sportu -  i teraz ma piękną twarzyczkę nieskalaną żadnymi wypryskami.

Tej Pani chyba nie muszę przedstawiać. Prawdziwa ikona modelingu i żywa reklama dla Polski. Profesjonalistka i perfekcjonistka o idealnym ciele (w sensie modowym).




W modzie osiągnęła już wszystko - kampanie dla prawie wszystkich znanych domów mody, niezliczone pokazy i tysiące edytoriali w najbardziej prestiżowych magazynach. Jednak na początku kariery nie było tak kolorowo i miło - sama Anja przyznała, że wielokrotnie na castingach słyszała, iż ma zbyt szerokie biodra.  W konsekwencji musiała się nauczyć pozowania w sposób, który pozwolił zamaskować jej jakże (!) rażącą niedoskonałość.

Giuseppe Zanotti jak widać nie dostrzegał jej szerokich bioder, angażując ją przez kilka sezonów do swoich kampanii

Praca w zawodach wymagających eksponowania ciała często może być źródłem kompleksów. Ciągła krytyka, wieczne porównywanie i kult wyimaginowanych ideałów robi swoje. Ale co z laikami? Ludźmi, którzy nie są znani, nie pracują jako aktorzy, modelki/modele, artyści ?



Wszystko zaczyna się od najmłodszych lat. "Wstydź się, jak Ty wyglądasz/ jak się ubrałaś/ jak się zachowujesz ?" Rodzice zamiast wspierać swoje dzieci w byciu innymi, indywidualnymi osobami , często nakazują wtopić się w tłum szarej masy. Nie można być "kimś", tylko "nijakość" jest dozwolona. Grasz na skrzypcach, gdy wszyscy chłopcy kopią piłkę? Nie masz życia w szkole dopóki nie wygrasz najbardziej prestiżowego konkursu i nie zagrasz na koncercie noworocznym w  Filharmonii Wiedeńskiej. Masz rude włosy i piegi? Będziesz marchewką/ rudzielcem i piegusem do czasu jak nie urośniesz i nie zostaniesz jedną z najlepiej opłacanych modelek świata. Do niedawna kobiety nie wiedziały czym jest cellulit - teraz mężczyźni w telewizji dają nam rady czym smarować pociążowe rozstępy. Te kanony piękna jakie media próbują nam narzucić nie dopuszczają żadnych niedoskonałości. Co ciekawe, często dotyczą one sfery cielesnej - rzadko kiedy słyszy się by ktoś miał kompleks np. gadulstwa czy lenistwa (w drugim przypadku to akurat szkoda!). A przecież jak przedstawiono nam w reklamie Dove ( osobiście nie jestem fanką reklam firm angażujących sztab psychologów i coachów w celu polepszenia sprzedaży;  jednak sądzę, że osoby, które jeszcze jej nie widziały i lubią taką małą manipulację, mogą się uśmiechnąć przy jej oglądaniu ) i jak mówią najstarsze prawidła psychologiczne - rodzimy się wolni od wstydu i skrępowania.



Życzę Wam, abyście walczyli o siebie i nie przyjmowali wszystkiego takie jakie jest, bo wiele z kompleksów jest wynikiem braku wiary w swoje możliwości. " Nie dam rady schudnąć/ przytyć" - to chyba najczęstsze z nich, ale mam dla Was dobrą wiadomość - te są akurat najprostsze do przezwyciężenia. Problem pojawia się w przypadku: krzywego nosa, za krótkiej nogi, bladej skóry czy piegowatej twarzy. Przepraszam- nos można zoperować, nogę wydłużyć, skórę przyciemnić (skoro Michael wybielał to czemu nie można w drugą stronę?) a piegi zdzierać peelingiem. Tylko pytanie, po co? Czy nie mamy już zbyt dużej liczby problemów? Przecież silikonowe, duże piersi nie zrewolucjonizują Twojego życia, dopóki nie zmieni się Twoje myślenie. Wszystko zaczyna się od głowy. Twój chłopak mówi Ci, że masz grube uda? Jeżeli Ty się dobrze czujesz sama ze sobą, zostaw go. Jego myślenie przejdzie na Ciebie, zaczną rodzić się kompleksy i latem zamiast krótkich sukienek zaczniesz nosić luźne jeansy. Żona narzeka, że wypadają i siwieją Ci włosy mimo licznych kuracji i horrendalnie drogich wizyt u specjalisty? Porozmawiaj z nią, bo zamiast wspierać, ściąga Cię w dół. Kompleks robi kompleks - jest jak wirus - namnaża się i kumuluje, powodując że zamiast cieszyć się tym co nas otacza, żyjemy w bańce smutku i braku energii do podejmowania kolejnych wyzwań.

Trzymajcie się, dbajcie o siebie i nie dajcie swojej głowie szansy na rozwój negatywnych myśli.


czwartek, 24 lipca 2014

Koniec latających biustów!

 Ile razy miałyście okazje widzieć trenującą kobietę, której biust obijał się o twarz? Ubrana w najmodniejsze spodnie z nowej kolekcji sportowej sygnowanej nazwiskiem znanego tenisisty, na nogach buty z ultralekkiego materiału, który pod żadnym pozorem nie pozwala spocić się jej świeżo "wypedicurowanym" stopom a na głowie czapka z logo większym niż jej dłoń... Ja tylko dzisiaj podczas podróży do domu dostąpiłam zaszczytu ujrzenia co najmniej trzech takich niewiast. W głowie pojawiła mi się wtedy myśl - "znam ten ból" . Jednakże Drogie Panie, nadchodzi wybawienie!

 

Podobno aż 90% kobiet ma źle dobrany stanik. Podobno. Niech chociaż te informacje będą w połowie prawdziwe, a prawie 5/10 z nas nosi niewłaściwy rozmiar. Zauważyłam tendencję, że dotyczy to zazwyczaj kobiet o większych rozmiarach biustu .  Skoro na co dzień panie mają problemy z wybraniem odpowiedniej bielizny to co dopiero mówić o treningu! Nastała era fitnessu, zdrowego stylu życia i kultu pięknego ciała. Wystarczy odpalić w domu płytę z ćwiczeniami, wykupić karnet na siłownię czy założyć buty i iść do parku pobiegać. Każdego dnia w szatni przyglądam się kobietom i ich rytuałom przygotowującym do treningu. Myślę, że zaledwie 1/5 z nich może poszczycić się dobrze dobranym stanikiem sportowym. Z czego to wynika?
 1. Problemy z dostępnością - wiem co mówię, w moim mieście nie ma ani jednego sklepu sportowego oferującego najnowsze kolekcje znanych firm odzieżowych - nie mówiąc już o w pełni autoryzowanych samodzielnych salonach.
2. Cena- Większość sportowych biustonoszy jest naprawdę droga - patrzę na to z perspektywy studentów. Dlatego dużo kobiet odpuszcza sobie zakupy w markowych sklepach, wybierając sieciówki i będąc skazane na rozmiary uniwersalne.
3. Lenistwo- Powiedzmy sobie szczerze, komu się chcę chodzić po sklepach i mierzyć? Ja tego nie cierpię i staram się unikać wizyt w butikach jak ognia.


 Takie obrazki już nie długo będą przeszłością, gdyż nadchodzi prawdziwa rewolucja! Po kilku latach badań i odebraniu milionów maili płynących od tłumu, firma Nike postanowiła nareszcie rozwiązać problem latających biustów. Na rynek wchodzą unowocześnione modele Nike Pro Bra - jedne z najpopularniejszych staników sportowych na świecie, które przez bardzo długi czas wiodły prym na salonach. Czy któraś z Was ma w posiadaniu którykolwiek z biustonoszy Nike? Ja mam jeden, różowy - niezwykle gustowny i zwykle źle dopasowany.



 Podobno miał idealnie wspierać biust i zapobiegać jego nadmiernym ruchom. Jaka jest rzeczywistość? Muszę obowiązkowo nosić pod nim normalny stanik, gdyż tzw. support jest dla mnie zwyczajnie niewystarczający. Pod biustem za duży, na biuście za mały (od razu uprzedzam, że kupowałam zgodnie z rozmiarówką podaną na stronie). Dlatego gdy kilka dni temu weszłam na stronę Nike i zobaczyłam reklamy nowych Nike Pro Bra, wiedziałam że muszę się im bliżej przyjrzeć.

Od lewej modele: Classic, Indy, Rival, Fierce, Classic. Nie muszę chyba mówić, który jest najpiękniejszy?

 Kolekcja zawiera dwa nowe modele i dwa ulepszone. Tak jak powiedziałam, prace nad stworzeniem idealnego biustonosza trwały dobrych kilka lat, które mam nadzieję zaowocowały wspaniałymi efektami. Główne konstruktorki i pomysłodawczynie zapewniają nas, że wprowadzenie innowacji w najnowszych projektach pozwoli kobietom w pełni cieszyć się treningami. Jak wiadomo, podczas wysiłku fizycznego bez odpowiedniego wsparcia nasze piersi, szczególnie duże, będą źródłem bólu i ogromnego dyskomfortu. Można oczywiście aż do utraty tchu wiązać się bandażem elastycznym, jednak czyż nie lepiej wyglądać stylowo i przy okazji trzymać piersi w ryzach?



 Rozmiary uniwersalne odchodzą do lamusa, bo nareszcie Nike postanowił spersonalizować nasze biustonosze. Model Rival Bra (cena w e-sklepie Nike 199 zł) , który wg mnie wygląda obłędnie, ma być dostępny w uwaga, uwaga (!) 25 rozmiarach od 30B do 38E. Bardzo przypomina bieliznę codzienną- podobno jest nią inspirowany, miseczki są odseparowane i mocno zabudowane ( co według mnie jest najistotniejsze, nie ma nic gorszego niż wylewająca się bokami pierś). Zobaczcie, czyż to nie jest mistrzostwo świata?

Zarówno dla mniejszego...

Jak i większego.

Jedną z twarzy kolekcji Nike Pro Bra została Darya Klishina , dla mnie jedna z najpiękniejszych lekkoatletek.

Kolejny nowy model to Pro Fierce (cena w e-sklepie Nike 159 zł), który co prawda ma mniejsze wsparcie niż Rival Bra, jednakże nadal jest przeznaczony dla większych piersi. Pod obwodem ma przeszycie, które podobno bardzo dobrze ma utrzymywać biust na swoim miejscu ( zawsze bardzo sceptycznie podchodzę do zwykłych przeszyć, mój obecny stanik takie posiada i kompletnie się to u mnie nie sprawdza ). Dodatkowo wykonany jest z materiału zapewniającego odpowiednią wentylację, a bez tego obtarcia murowane.


 Ostatnie dwa modele, znane już fankom odzieży Nike, to Classic Bra  i Indy Bra (cena w e-sklepie Nike 109 zł) - dodano im miękką wyściółkę, zastosowano najnowsze materiały i zaopatrzono w wyciągane wkładki.

Ah ta Darya.
Kolekcja zapowiada się dla mnie naprawdę interesująco. Jako osoba aktywna fizycznie zdaję sobie sprawę z tego jak ważne są idealnie dobrane ubrania sportowe, szczególnie bielizna - to ona przecież znajduje się najbliżej naszej skóry, ma z nią bezpośredni kontakt i bardzo często poprzez niewygodę jest uciążliwym problemem podczas intensywnego treningu.

A skoro mowa o treningach! Kilka dni temu na profilu Ani Lewandowskiej http://hpba.pl/ pojawiła się informacja odnośnie aplikacji Nike Training Club. Ta mobilna apka zawiera 110 workoutów, podzielonych na 4 grupy ukierunkowane na konkretne cele treningowe, dodatkowo zestawione w odpowiednie poziomy zaawansowania ( początkujący, średni, zaawansowany)  :
- GET LEAN
- GET TONED
- GET STRONG
- GET FOCUSED

Po ściągnięciu na mój zabytkowy telefon wszystkich treningów, w przerwie od machania ciężarem na siłowni, zdecydowałam się na Get Strong i Get Lean. Jeszcze bardziej się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że kilka treningów zostało ułożonych specjalnie na zamówienie znanych sportowców- jest tu m.in. workout tenisistek Li Na oraz Marii Sharapovej.



Mamy do dyspozycji wizualizacje, filmy a także opcje mierzenia czasu oraz postępów. Wynikami można się dzielić z przyjaciółmi, wprowadzając mały element rywalizacji a jak wiadomo jest to jedna z lepszych form motywacji :)

Zatem wszystkie Panie, smartfony i inne urządzenia mobilne w dłoń, staniki na piersi i pora na trening!
Trzymam za Was kciuki .

wtorek, 22 lipca 2014

Madzikowy radar na modę

Co mnie zaintrygowało w lipcu

 

Lipiec to ostatni pracowity miesiąc przed długimi wakacjami w świecie mody. Zawsze po czerwcowych trudach związanych ze zdaniem sesji żyję nadzieją, że początek lipca będzie czasem odprężenia i relaksu na plaży, który spędzę na przeglądaniu najnowszych edytoriali przygotowanych przez najlepsze modowe magazyny. Ma zapierać dech w naszych jędrnych kobiecych piersiach - iście letnia sceneria, błękitna woda i boskie ciała najlepszych modelek. Czy w tym roku jest się czym zachwycać?

 

LILY ALDRIDGE DLA GLAMOUR FRANCE W OBIEKTYWIE DEREKA KETTELA

Nigdy nie mogłam zrozumieć fenomenu tego Aniołka Victoria's Secret. Mało kobieca i jeszcze mniej pociągająca- bardziej dziewczęca niż seksowna (może wynika to z wzorca Aniołka jakim jest dla mnie Candice Swanepoel). Lipcowy numer Glamour France jako kolejny udowodnił, że Lily jest zwykłą dziewczyną z sąsiedztwa o niezwykle delikatnej, aczkolwiek niezachwycającej mnie urodzie.

Kocham tą sukienkę. A w sumie jej kolor.

Nigdy wcześniej nie zwróciłam uwagi na to, że Lily jest posiadaczką dosyć sporej i jakże modnej obecnie diastemy. Co prawda nie razi w oczy, ale uroku również jej nie dodaje.


Co więcej, osobiście uważam, że jako Aniołek może poszczycić się najmniej interesującą figurą. Nie jestem fanką wychudzonych, anorektycznych ciał - kocham pięknie umięśnione fit sylwetki- ale tutaj widać po prostu szczupłość, nic więcej.

Jak zachwyca, jak mnie nie zachwyca?

Ale, ale... gdzie są jej piersi?

http://www.rsvlts.com/2013/03/11/lily-aldridge-victorias-secret-84-photos/lily-aldridge-victorias-secret-40/

KATIE HOLMES DLA GLAMOUR

Co prawda jest to sierpniowe wydanie Glamour, jednakże sesja pojawiła się w internecie na początku lipca, więc śmiało mogę ją wrzucić do lipcowych radarowych newsów.

Total jeans, kocham to!

Co prawda jedno na cztery zdjęcia z całego edytorialu jest kompletnym niewypałem i wywołuje głupi śmiech zażenowania, to jednak na podstawie pozostałych mogę z całą pewnością powiedzieć" Tomuś, odstaw scjentologię i płacz nad tym co straciłeś".

60-letnia kobieta po liftingującym naciągnięciu skóry do potylicy? Katie chyba nie była zadowolona z tego zdjęcia.
Jakie piękne ramiona, tylko spójrzcie!

BLAKE LIVELY DLA VOGUE US AUGUST 2014 W OBIEKTYWIE MARIO TESTINO

Gwiazda kultowego serialu "Plotkara" w tym miesiącu wylądowała na okładce (podobno) najbardziej prestiżowej edycji Vogue.


 Jackson Hole, Wyoming - niesamowite miejsce.

Mam ostatnimi czasy wrażenie, że wielki modowy zmysł Anny Wintour powoli się kończy. Wszystkie covers z poprzednich miesięcy są dla mnie osobiście machnięte na jedno kopyto - znana gwiazda i będzie duża sprzedaż.

Styczeń: aktorka Cate Blanchett


Luty: Lena Dunham ( chyba pora nadrobić babskie seriale, bo muszę się Wam szczerze przyznać, że nie miałam zielonego pojęcia kim jest ta Pani. Podobno znana z serialu "Dziewczyny",  na czerwonym dywanie w niczym nie przypominająca kobiety z okładki, a już tym bardziej z amerykańskiego Vogue).


Marzec- Rihanna ( "It's so bleh" jak to ktoś krótko podsumował na fashion spot, w pełni się zgadzam).


Kwiecień - Szkoda słów i moich nerwów.


Maj - aktorka Emma Stone


Czerwiec-  aktorka Charlize Theron

Lipiec- aktorka Lupita Njong'o

Prawie wszystkie piękne, z kilogramami photoshop'a na twarzy i burym tłem za plecami. Moje pytanie brzmi tylko - gdzie w magazynie modowym są modelki? Przez 7 miesięcy na okładce nie pojawiła się żadna, zamiast tego zastąpiły je godne ich miejsc Kim Kardashian i Rihanna. Jestem zdecydowanie na nie.

LARA STONE DLA THE EDIT W OBIEKTYWIE BENA WELLERA

Jedna z moich ulubionych modelek wraca po ciąży na salony. Ale w jakim stylu! Prawie cały magazyn The Edit z 10 lipca redaktor naczelna Jennifer Dickinson poświęciła tematyce sportu, bycia fit i mixowania tego z modą. Wyszło pięknie.


Podobno powrót do formy był dla Lary ciężką harówką, bo będąc w ciąży pozwalała ponieść się rozkoszy jedzenia ( jak wiadomo modelki żyją na co dzień na śniadaniu składającym się z wacików nasączonych wodą i popitych... wodą). Nie ograniczała się, przez co znacznie przytyła, ale jak sama przyznaje dzięki trenerowi Jamesowi Duiganowi udało jej się wrócić do formy . Łatwo zapewne nie było i sama jej szczerze współczuję presji jaką wywierało na nią środowisko, bo pracy było dużo, czasu mało a nowe kontrakty i wpływy na konto mogły się łatwo ulotnić, gdyby tylko powinęła jej się noga. Ale się udało i teraz Lara wraca z podwójną mocą, prezentując idealne ciało w edytorialu magazynu The Edit. I jak tu jej nie kochać?



Osobiście nie przepadam za projektami domu mody Calvin Klein, ale na Larze prezentują się one wspaniale.
Oczywiście jak można się było spodziewać, modelka pojawiła się w jesiennej kampanii Calvin Klein Jeans and Underwear. Czekam z niecierpliwością na kolejne kontrakty!


ANJA RUBIK DLA VOGUE GERMANY W OBIEKTYWIE CAMILLI AKRANS


Nasza najlepsza modelka ponownie nie zaskakuje. Znowu robi cudowny edytorial, bardzo sensualny (jak ktoś ogląda dużo wywiadów z Anją, to wie, że jest to chyba jedno z jej ulubionych słów) i kobiecy. Kolejny raz stylizacja, w której loczki otulają jej niezwykle wyrazistą twarz- dla mnie strzał w dziesiątkę! No i te nogi... może i są chude, ale która z nas nie chciałaby mieć ich tak długich ?


TONI GARRN DLA THE EDIT W OBIEKTYWIE DAVIDA BELLEMERE



Właśnie na takie zdjęcia czekałam! Ta woda, te nogi i rozwichrzone włosy. Jedna z wielu byłych dziewczyn Leonardo DiCaprio przypływa do nas na (teraz mnie poprawcie) jachcie/ łodzi i zapiera mi dech w piersiach, dosłownie. Niby proste stylizacje- jednoczęściowe kostiumy kąpielowe, jeansy i swetry z golfem ( jakże idealny wybór na letni rejs) - ale autorzy kupili mnie tym edytorialem w stu procentach. 



Jedna rzecz mnie tylko razi, mianowicie wydaje mi się, że ktoś szukając inspiracji bardzo dokładnie wertował jedno z wydań francuskiego Vogue. Nie wiem czy pamiętacie, ale w maju zeszłego roku pojawiła tam się sesja Edity Vilkeviciute autorstwa Gilles'a Bensimon'a. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że kilka ujęć The Edit wg mnie bardzo przypomina te z majowego Vogue Paris.

Chcę tam być, potrzebuję tylko białej koszuli, jeansów, łajby, wody i słońca.

Kiedy to złote kolczyki koła były modne? A no tak, przecież moda wraca.
Tak czy siak, nie czepiam się, tylko zachwycam dalej.

CAMERON DIAZ DLA HARPER'S BAZAAR US W OBIEKTYWIE CAMILLI AKRANS


Po dość długim czasie Cameron wreszcie do nas wraca. Jak ja za nią tęskniłam! To co teraz powiem spowoduje, że większość z Was stwierdzi, że jestem nudna i mainstreamowa, ale co najmniej 10 razy w roku muszę obejrzeć film "Holiday" z Cameron Diaz, Jude Law i Kate Winslet. Za każdym razem powtarzam sobie " to już ostatni raz w tym roku". Nic z tego, gdy tylko zbliża się sezon grubych rajstop i kalesonów a w telewizji puszczają ten film co trzeci dzień -  jestem pierwsza na kanapie z pilotem w ręku. Z okazji wejścia do kin nowego filmu "Sex Tape" aktorka pojawia się w sesjach do kolejnych magazynów, zachwycając urodą i nienaganną figurą.



KAROLINA BABCZYNSKA W FASHION MAGAZINE CANADA W OBIEKTYWIE GABOR JURINA



Cudowne Bora Bora. Tutaj podoba mi się wszystko- stylizacja, plenery, włosy - kocham miłością prawdziwą takie messy hair na plażę. I co ważne, będę miała oko na tą modelkę.

A co modowego przykuło Waszą uwagę w lipcu?
Trzymajcie się ciepło.